GKS DŹWIERZUTY - KS BURZA SRWSIO SŁUPY 1:0 ( 1:0)
1-0 - Adrian Bazych 14'
Kolejnym rywalem, z którym przyszło nam się zmierzyć był lider A-klasy drużyna GKS Dźwierzuty. Drużyna kompletna, pewna swoich umiejętności, pewnie zmierzająca w stroną ligi okręgowej. W rundzie wiosennej nie stracili jeszcze nawet punktu. My z kolei po całkiem niezłym stracie rundy, dostaliśmy zadyszki. Ale kiedyś w końcu to musi się skończyć, bo przecież nie gramy źle a punkty ciągle gdzieś uciekają.
W porównaniu do spotkania z Pisą, do składu powrócili Kaszub, Myszka, Dzambo, zabrakło niestety Iwana, Gutka, Pieci, Adasia, Kamila Cynty i Szymka( w dalszym ciągu dochodzi do siebie po operacji wyrostka robaczkowego). Niestety to pokazuje, jak ciężko jest, by móc w końcu zagrać w optymalnym zestawieniu.
Boisko w Dźwierzutach było fantastycznie przygotowane, pogoda dopisała, kibice również, wiec nic innego jak tylko grać fajny futbol dla oka. Od początku o dziwo to Burza miała więcej z gry, fajnie konstruowała akcje, i już w pierwszej minucie Hytry miał dogodną sytuację, ale w ostatniej chwili został zatrzymany przez interweniującego obrońcę. Drużyna gospodarzy ograniczyła się jedynie do szybkich kontrataków, który były niezwykle groźne. W pierwszej dogodnej sytuacji napastnik GKS-u pomylił się minimalnie trafiając w boczną siatkę, ale przy drugim padła już bramka. Piłka znalazła się w polu karnym, została wybita przez któregoś z naszych graczy tak niefortunnie, że trafiła na 16-metr do niepilnowanego Adriana Bazycha, a ten płaskim, precyzyjnym strzałem umieścił piłkę w prawym rogu bramki. Po stracie bramki słychać było w szeregach gospodarzy okrzyki ,, jedziemy z nimi” ,, dychę im włożyć”. Widać, że mocno podrażnieni gospodarze, którzy dwa lata z rzędu zbierają lanie w Słupach ( 0:6, 3:7), chcieli się za wszelką cenę zrehabilitować. My pewni swoich umiejętności nie pozwoliliśmy Dźwierzutom rozwinąć skrzydeł, w dalszym ciągu, cierpliwie graliśmy swoją piłkę. Myszka z Kaszubem wręcz rządzili w środku pola, co róż zatrudniając bocznych pomocników i napastników. Widać jak tego duetu w środku pola brakowało w poprzedniej kolejce. Świetniej dogodnej sytuacji nie wykorzystał wspomniany wcześniej Myszka, który po wyłożonej przez Dzamba wstecznej piłce, został zablokowany przez interweniującego na wślizgu obrońcę. Swoje dogodne dwie sytuacje, miał również niezwykle aktywny tego dnia Dzambo, ale brakło tej chłodnej głowy by umieścić piłkę w bramce. Ale to co zmarnował Ratyś, to jest niewybaczalny błąd. Idealnie dośrodkowaną piłkę z bocznego sektora boiska, wypuścił sobie zagrywając klatką piersiową, czym zwiódł interweniujących obrońców i stanął oko w oko z bramkarzem. Zamiast spokojnie przyjąć i ,, zapytać bramkarza, w który róg” to zdecydował się na silne uderzenie z woleja, po czym piłka przeleciała tuż na bramkę. Do przerwy wynik nie uległ już zmianie.
W przerwie trener Bartycha, (który kilka dni wcześniej zakomunikował ekipie, że jego przygoda z drużyną seniorską Burzy po sezonie się kończy) był bardzo zadowolony z gry swojego zespołu, przypominał niektóre założenia taktyczne i mobilizował do dalszej tak konsekwentnej gry. Piłkarsko wyglądaliśmy lepiej i musiało się to w końcu przełożyć na bramki. W przerwie nastąpiła wymuszona zmiana kontuzjowanego Mikiego zmienił jeden z 3 juniorów Mateusz Świątkowski.
Początek drugiej odsłony to zdecydowana dominacja gospodarzy. Pokazali, że potrafią ten grać piłką, i konstruować składne ataki pozycyjne. W pewnym momencie było już naprawdę niebezpiecznie, i ,,śmierdziało” drugą bramkę dla gospodarzy. Fenomenalnie w jednej sytuacji zachował się nasz bramkarz Aro, który wygrał pojedynek sam na sam z napastnikiem. Inne dogodne sytuacje, albo pewnie bronił, albo zawodnicy Gks-u nieznacznie się mylili. Po 15-20 minutowym naporze gospodarzy w końcu się ocknęliśmy i wróciliśmy do starej dobrej gry z pierwszej połowy. Mielimy kolejne dogodne sytuacje bramkowe, ale nie potrafiliśmy tego zamienić na bramkę. Ostatnie 15 minut to wręcz ,,zamek hokejowy” pod bramką GKS-u. Świetnie dysponowani tego dnia nasi stoperzy Radzio Wojnowski i Górka grali już w kole środkowym boiska, a Maniuś tego dnia dostał tyle piłek i miał tyle dośrodkowań, że chyba w przeciągu wszystkich meczy tej rundy tyle nie miał. Hytry i Lewy, a potem Rosa(zmienił Dżambka) próbowali na na bokach, ale ciągle czegoś brakowało. Gospodarze już tylko oczekiwali na gwizdek kończący i ograniczyli się do wybijania piłek, albo długich piłek na szybkiego Damiana Kujtowskiego. Zamieszanie pod bramką gospodarzy było co raz większe, dośrodkowania, zablokowane strzały, obcierki po głowie, brakło tej przysłowiowej ,,kropki nad i”. Niestety tego dnia wynik nie uległ już zmianie i w szeregach gospodarzy ogromna radość. Radość zasłużona, bo to zwycięstwo praktycznie przesądziło, iż awans do klasy okręgowej, a w przeciągu całego sezonu naprawdę jak nikt inny na to zasłużyli. Serdeczne gratulacje. Mimo, iż mecz nie do końca chyba im wyszedł jak sobie to zaplanowali, to mimo to zainkasowali 3 punkty. A to właśnie z punktów rozlicza się drużynę.
Po naszych chłopakach wydać było smutek, żal i rozgoryczenie, bo z pewnością w tym spotkaniu nie zasłużyli na porażkę. Pozytywny bodziec dało, to że graliśmy naprawdę fajną piłkę, czego przykładem są opinie kibiców po meczu i zachowanie chłopaków w szatni. Przybijali sobie piątki, pocieszali, czuli ze dali z siebie wszystko. Tak tworzy się kolektyw w ekipie. Na kolejne spotkanie wrócimy mocniejsi.